Świadomość, że polityk lewicowej partii publicznie wyznaje wiarę w Boga odebrała rozum wielu katolikom. Nie używajmy jego świadectwa do walki. To nie jest chrześcijańskie. Życie to nie wojna, w której bierze się jeńców, dobija przeciwników i powiększa liczebność armii.W mediach mainstreamowych temat nawrócenia powraca w zasadzie tylko, gdy ktoś ze znanych ludzi publicznie deklaruje, że wierzy w Boga. Zmarły niedawno polityk SLD Tomasz Kalita również w ostatnich miesiącach dał się poznać jako osoba wierząca. Warto zapoznać się z tym, co mówił i starał się przekazać przed śmiercią, a nie zatrzymywać się powierzchownie jedynie nad faktem, że nawrócił się w obliczu ciężkiej choroby.
Zbyt
dosłownie traktujemy zdanie, że życie jest walką. Realia wojny
nie sprawdzą się w codzienności, w relacjach z drugim człowiekiem.
Gdy pierwszy raz usłyszałem publiczne świadectwo Tomasza Kality,
ucieszyłem się, ale też zasmuciłem. Ze strony chrześcijańskich
publicystów i w komentarzach osób deklarujących wiarę najczęściej
pojawiały się słowa, które można streścić krótko - "kolejny
po naszej stronie", "ale dowalił swoim". Świadomość,
że polityk partii lewicowej publicznie wyznaje wiarę w Boga,
odebrała rozum wielu katolikom. Po jego śmierci dzieje się rzecz
podobna. Jego życie i śmierć stały się nagle tryumfem nas
wszystkich nad "zepsutym światem". Bardzo mi przykro, że
traktujemy ludzi instrumentalnie. Życie to nie wojna, w której
bierze się jeńców, dobija przeciwników i powiększa liczebność
armii. To nie jest chrześcijańskie.
Poranna
kawa, spacer i Bóg
Tomasz
Kalita swoim nawróceniem powiedział nam wiele ważniejszych rzeczy.
Zwłaszcza nam wierzącym....
Tomasz Kalita swoim nawróceniem powiedział nam wiele ważniejszych rzeczy. Zwłaszcza nam wierzącym....