wtorek, 24 stycznia 2017

Kilka lekcji o wierze od polityka lewicy

Świadomość, że polityk lewicowej partii publicznie wyznaje wiarę w Boga odebrała rozum wielu katolikom. Nie używajmy jego świadectwa do walki. To nie jest chrześcijańskie. Życie to nie wojna, w której bierze się jeńców, dobija przeciwników i powiększa liczebność armii.W mediach mainstreamowych temat nawrócenia powraca w zasadzie tylko, gdy ktoś ze znanych ludzi publicznie deklaruje, że wierzy w Boga. Zmarły niedawno polityk SLD Tomasz Kalita również w ostatnich miesiącach dał się poznać jako osoba wierząca. Warto zapoznać się z tym, co mówił i starał się przekazać przed śmiercią, a nie zatrzymywać się powierzchownie jedynie nad faktem, że nawrócił się w obliczu ciężkiej choroby.

Zbyt dosłownie traktujemy zdanie, że życie jest walką. Realia wojny nie sprawdzą się w codzienności, w relacjach z drugim człowiekiem. Gdy pierwszy raz usłyszałem publiczne świadectwo Tomasza Kality, ucieszyłem się, ale też zasmuciłem. Ze strony chrześcijańskich publicystów i w komentarzach osób deklarujących wiarę najczęściej pojawiały się słowa, które można streścić krótko - "kolejny po naszej stronie", "ale dowalił swoim". Świadomość, że polityk partii lewicowej publicznie wyznaje wiarę w Boga, odebrała rozum wielu katolikom. Po jego śmierci dzieje się rzecz podobna. Jego życie i śmierć stały się nagle tryumfem nas wszystkich nad "zepsutym światem". Bardzo mi przykro, że traktujemy ludzi instrumentalnie. Życie to nie wojna, w której bierze się jeńców, dobija przeciwników i powiększa liczebność armii. To nie jest chrześcijańskie.
Poranna kawa, spacer i Bóg

Tomasz Kalita swoim nawróceniem powiedział nam wiele ważniejszych rzeczy. Zwłaszcza nam wierzącym....